niedziela, 7 września 2014

Podsumowanie wakacji :D

Heeeeeejka!
Dziś czas na podsumowanie całych wakacji! Mam tu bardzo dużo rzeczy, dlatego bez zbędnych wstępów przejdźmy od razu do muzyki która umilała mi czas przez całe 2 miesiące :D
Przez 10 dni byłam na obozie, nie miałam tam dostępu do internetu i mojego ukochanego spotify. Musiłam więc katować piosenki które miałam na telefonie. Z całej długiej playlisty najbardziej zapadly mi w pamięć:
-Mmm Yeah, zdecydowanie hit wakacji xd
-Undressed
-Partition
Kiedy wróciłam do domu i odzyskałam dostęp do swojej ulubionej aplikacji do listy dołączyły jeszcze 2 piosenki:
-Love runs out
-Mammacita buena, haha, lubie te piosenke tylko przez to, ze jest do niej fajny układ na zumbie xd

Na specjalne wyróżnienie w kategorii muzyka zasługuje Ed Sheeran, który wydał PRZEZAJEBISTA plytę, ktora nosi ogromie trudną do zapamiętania nazwę- "X". Jeśli ktos ma konto na spotify i chciałby posłuchać, to link do płyty TUTAJ, a jeśli ktoś chce wiedzieć czego słucham na codzien, to zapraszam do obserwowania :D

Od muzyki przejdźmy może do filmów. Mam tutaj aż 4 typy, z czego na 3 byłam w kinie i musze powiedziec, ze byly to naprawde dobrze wydane pieniadze.Odnośnik do filmwebu w każdym tytule, dlatego nie będę się sama rozwodzić nad fabułą, bo mijałoby się to z celem i zajeloby mi to bardzo duzo czasu, a przeciez chodzi o to, zeby udostępnić post jak najszybciej:D


1)"Zbaw nas ode złego"- baaaaaaaardzo wciagający, przystojny policjant w roli głownej, przystojny ksiądz.. czego chcieć więcej?!




2)"Noc oczyszczenia: anarchia"- równie dobry, albo nawet jeszcze lepszy niz pierwsza część. W trakcie ogladania nie mozna pozbyc się mysli o tym, ze kiedys na świecie może naprawdę dojść do wprowadzenia takiego zwyczaju, co jest dość przerażające- przynajmniej dla mnie.







3)"Sekstaśma"- dosłownie płakałam ze śmiechu, polecam wszystkim, naprawdę warto obejrzeć, tylko moze lepiej nie z rodzicami w sobotni wieczór, bo ja osobiście czułabym się trochę skrępowana, ale co kto lubi :D


4)"Nowy koszmar Wes's Craven'a"- na tym akurat nie bylam w kinie, ale musze przyznać, że świetny pomysł i jak na tak odlegle lata dość dobra realizacja. Oglądałam w wakacje pełno horrorów, głownie tych nowszych, tak od powiedzmy roku 2005, ale ten mnie zaskoczył, bo był naprawdę dobry, mimo że zapowiadał się średnio.













Od filmow płynnie przejdę do kanałów na youtube. W tej kategorii mam 2 typy. Mimo, ze oba kanały które wymienie prowadzi ta sama osoba, to sa zupelnie inne. Mnie oba doprawdzaja do takiego smiechu, ze ogladajac odcinki w nocy budze rodzicow... którzy sypialnie maja na drugim koncu domu ;_; Na myśli mam kanały Mirandasings i Psychosoprano. Jedynym ich minusem jest to, ze są prowadzone przez amerykankę, wiec w jezyku angielskim. Wiem, ze dla niektorych może to być przeszkodą, ale coż... przykro mi, to jedyne internetowe show'y ktore zasłuzyly na wyroznienie.



Ostatnią kategorią kulturalną są książki. Tutaj trafiają aż 2 części z mojej ukochanej serii "Pieśń lodu i ognia"- Starcie królów i A feast for crows. Pierwsza już kiedyś już się tu pojawiła, zapewne bylo to baaaaaaaardzo dawno- obstawiałabym grudzień, albo styczen, ale niestety w roku szkolnym nie mialam czasu jej czytac i skończyłam te cegłe dopiero pod koniec lipca. Chciłam od razu zabrać się za Nawałnicę mieczy, która jest kolejną częścią, ale aktualnie nie stać mnie na to, żeby wydać 50 zł na książkę, dlatego zabrałam się za to co miałam na stanie- Ucztę dla wron, tyle, że w wersji angielskiej. Jest ciężko, nie ukrywam, w koncu to fantasy, a jak wiemy ten gatunek ma swoj specyficzny jezyk i czasem cięzko się połapac o co chodzi. Tak czy tak, obie umilały mi czas, więc zasługują na to, żeby się tu znaleźć.

Jako przerywnik tutaj ląduje kategoria "inne". W niej znajdą się dwie rzeczy. Pierwszą będzie mój ukochany rower, dzieki któremu mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że przez ostatnie 2 miesiące kwota jaką przeznaczyłam na bilety autobusowe wynosi 0 zł. Nie ważne, czy upał, czy burza, ja zawsze wybieram rower! Polecam te forme transportu wszystkim, głownie dlatego, że jest tania, a jednoczesnie przyjemna no i również efektywna. Mimo, że rower jest ogólnie dość słabym cardio, to i tak słabe zawsze jest lepsze niż żadne :)













Drugą miłością jest miasto. Wiem, że to dość dziwne, ale od 17 lipca moje serce należy do Florencji... Mogłabym się tam wyprowadzić i żyć aż do śmierci. Chyba nie widziałam w życiu ładnejszego miasta, a powiem nieskromnie, ze odwiedziłam ich sporo. Jeśli wybierasz się do Włoch, to koniecznie Florencja musi znaleźć się na liście miast do odwiedzenia! Wenecja, którą wszyscy uważają za taki cud może się schować, bo przy Florencji jest po prostu żałosna. Prosiliście mnie na asku, żebym dodała tu troche zdjęć z wakacji, więc zrobie to przy okazji tego postu, bo nie widzę potrzeby tworzenia osobnego.








No i czas na rzeczy przyziemne. Najpierw ubrania. Lato to dla mnie zdecydowanie czas na sukienki, dlatego sukienka się tu oczywiscie znajdzie. W tej chyba chodziłam najczęściej, bo jest idealna na upały. Krótka, cienka i z estetycznym wycieciem na plecach- ojj tak, to lubie! Kolor iście letni, jasniutki, pastelowy błękit wpisywał się w tegoroczne trendy. Do tego słomkowy kapelusz, sandały i turystka jak się patrzy! (H&M, 20 zł, na wyprzedaży)

Następny must have to oczywiście szorty. Idealnych dżinsowych, poprzecieranych spodenek, w ktorych moje nogi przezentowałyby się jakkolwiek szukałam baaaaaaaaaardzo długo. Kiedy już się poddałam, wpadłam na takie w Zarze, przez zupełny przypadek. Na początku trochę wahałam się nad tym, czy powinnam je wziąć, bo mimo przeceny nadal nie należały do tanich, ale mojej mamie skonczyla się juz cierpliwość do zakupów ze mna i wręcz zaciągneła mnie z nimi do kasy. Cieszę się z tego niezmiernie, bo nie skłamałabym jesli powiedzialabym, ze przez lipiec schodzily z mojego tylka tylko na czas prania. Są genialne i jak na nie patrze, to robi mi się szkoda tego, że musza teraz leżeć przez rok w szafie i czekać aż wróci pogoda na taki ubiór :c (Zara, 79 zł)


Kosmetyki... Nie będzie tu żadnych kremów do opalania, ani samoopalaczy, bo pierwszych uzywalam tak naprawde tylko przez te 9 dni, kiedy bylam we Włoszech, a drugich nie uzywam w ogole. Będzie za to inny kosmetyk, który baaaaaaardzo przydaje się na wakacjach- wodoodporny tusz do rzęs. Tak jak każdy, kto lubi miec podkreslone oczy, a zamierza się kąpać w morzu i basenie i ja udałam się do Rossmana po jakąs mascare, która zostawałaby w takich sytuacjach na swoim miejscu i na szczescie znalazlam. Moj wybór trafił na Max factor- 2000 calorie. Spisywała się świetnie, nie rozmazywała się, nie osypywała się, byla po prostu nie do zdarcia.  Każdemu kto poszukuje super dlugotrwałego tuszu zdecydowanie polecam, tylko radze wziąć pod uwagę, że zmywa się tylko dwufazowym płynem micelarnym.





W sierpniu zakochałam się w perfumach Gucci Guilty. Zapach na pewno nie dla każdego, mocno kwiatowy, ale jednocześnie lekki i kobiecy. Nie mam pojęcia jaki jest ich skład i chyba nie będę nawet szukać, bo znając życie ten opis i tak nie odda tego jak pachną. Ja zwracam tylko waszą uwagę, jesli jesteście zainteresowane- zapraszam do douglasa, tam na sto procent mozna ich powąchać :)











Na paznokciach na zmiane gościły 2 lakiery: biały, koralowy. Oba bardzo fajnie sie spisują i je polecam, jednak jakos wydaje mi sie, ze lakier do paznokci, to tylko lakier i nie ważne z jakiej jest firmy, liczy się raczej jego kolor. (biały- Sally Hansen 300 white on, koralowy- Douglas 30 Carol's coral)


Na koniec został mi tylko jeden akcencik z kategorii jedzenie i jeden z kategorii picie. Jedzenie? Zdecydowanie świeże owoce. Nie ma nic lepszego, niż schłodzony arbuz, melon, ananas, szczegolnie w upalne dni. Jeśli zaś chodzi o picie... to bardzo dziwne, ale ja przez całe wakacje namiętnie piłam herbatę. Nie byle jaką, bo moja ulubiona, czyli Forest fruit z Liptona- nie ma lepszego napoju, nawet kiedy na dworze jest 30 stopni!

To koniec. Wyszło obszernie, wiem. Miło byc bardziej zwieźle i na temat, ale jak zwykle sie nie udało... Mam nadzieje, ze nikt nie ma mi za złe, że udostępniam dopiero teraz, ale pisanie szło mi bardzo opornie. Nie wiem kiedy dodam coś nowego, ciezko mi powiedziec, bo zaczela się szkoła, u mnie nowa i nie do konca wiem ile bede miec czasu wolnego przez najblizsze miesiace. No coz... okaze sie juz niedługo.
Trzymajcie się ziomy, joł!

sobota, 23 sierpnia 2014

10 seriali, które wypełniały mój czas wolny przez ostatnie lata.

Krzyczycie na mnie, ze nic tu nie dodaje. Fakt, ostatni post pojawił się bardzo dawno, ale musicie zrozumieć, ze ja jestem tylko człowiekiem. To, że prowadzę bloga nie znaczy, że zawsze musze mieć głowę pełną pomysłów, sypać ideami jak z rekawa, mieć full czasu i ogromne chęci. Aktualnie nie mam żadnych pomysłów na wpisy, które wpisywałyby się w tematykę bloga, a nie chce tak długo zostawiać tego miejsca bez zadnej aktywnosci, dlatego dziś odejdę od ćwiczeń i opowiem wam trochę o swoich ulubionych serialach.

Jak wiecie, maniakiem seriali jestem niemalym i jest to temat na który mogę gadać godzinami. Dziś jednak postanowiłam baaaaaardzo się ograniczyć i wybrać 10 hitów mojego życia. Zaznaczam tez, że nie jest to żaden ranking i kolejność w jakiej seriale zostaną wymienione jest przypadkowa. Mam nadzieję, że przeczytacie post z checia :)

Dexter- zdecydowanie jeden z  najlepszych seriali, jakie ogladałam w zyciu! Historia faceta, który na pierwszy rzut oka wydaje sie byc zwykłym rudym frajerem. Jednak jak mozna sie domyslic, coś jest z nim nie tak.  Dexter Morgan na codzień pracuje jako laborant w "Metro police" w Miami, ma kochającą siostrę i słodką dziewczynę, jednak po godzinach znalazł sobie duzo ciekawsze zajęcie- zabijanie przestępców, którzy w jakiś sposób unikneli kary za swoje zbrodnie. Pierwszy odcinek troche mnie rozczarował, ale kiedy obejrzałam kilka kolejnych wkręciłam się w ten serial tak bardzo, ze obejrzałam całe 8 sezonów w 2 tygodnie (taaaaak, siedziałam i katowałam go całe ferie xdddd).


Gra o tron- tak samo świetny jak Dexter, ale uszczęśliwia jeszcze bardziej, bo historia ciągle się toczy! Jak na razie powstały 4 sezony. Wszystkie są tak samo warte uwagi. Jak powszechnie wiadomo scenariusz serialu został stworzony na podstawie serii książek "Pieśń lodu i ognia", a ja, jako osoba, która przeczytała juz 2 części i jest w trakcie rozkminiania 3 mogę stwierdzić, że ciężko zdecydować która wersja jest lepsza.  Fabuły chyba streszczać nie muszę, bo wydaje mi się, że każdy chociaż mniej więcej wie o co tam chodzi. Generalnie walka o władzę, która odbywa się między kilkoma rodami, jednak w miedzy czasie plącze się gdzieś wątek nocnej straży, która stacjonuje na murze i srebrnowłosej Daenerys, która probuje odzyskac tron niegdyś należący do jej ojca. Streszczając w kilku słowach- polityka, seks i obcinanie głow.


Zagubieni- osobiście najbardziej polecam pierwsze 4 sezony. Znam jednak osoby, które uważają, że wszystkie są genialne. Może maja racje, ale od piątej serii zaczyna się lekki mindfuck i niekiedy cieżko się połapać w akcji. Serial opowiada historie ludzi, którzy przezyli katastrofę samolotu i wylądowali na- nie do końca- bezludnej wyspie. Początkowo robią wszystko, żeby jak najszybciej wrócic do domu, kiedy jednak zdają sobie sprawę z tego, że wezwanie pomocy będzie trudniejsze niż myśleli postanawiają stworzyc sobie warunki do zycia. Każdy odcinek opowiada historie zycia innego pasażera samolotu, dzięki czemu akcja ciągle się rozwija. Serdecznie polecam, szczególnie dziewczynom, które mają ochotę popatrzeć na super klate Josh'a Holloway'a :D


Gotowe na wszystko- obejrzenie wszystkich sezonów zajeło mi pół roku, ale ani troche tego nie żałuje. Teoretycznie każdy sezon jest taki sam- te same postacie, te samo miejsce akcji, ale praktycznie.... każdy jest zupełnie inny. Na mnie najwieksze wrażenie zrobił ostatni, ale możliwe, że to zasługa tego, iż czekałam na każdy odcinek i oglądałam go na bieżąco. Do dziś pamiętam te podniecenie, kiedy w środy wracałam ze szkoły i z uporem maniaka odświeżałam "zalukaj" czekając aż ktoś w końcu postanowi dodać napisy. Desperatki są tak kultowe, że nie sądzę, abym musiała komuś opowiadać fabułę, ale jeśli ktoś jeszcze się z nimi nie zmierzył, wystarczy kliknąć w tytuł i poczytać trochę na filmwebie (we wszystkich wcześniejszych serialach też jest odnośnik w tytule).


Hannibal- glupio się przyznać, ale jestem jeszcze sezon do tyłu. Ciągle zapomniam, że miałam się w końcu za niego zabrać, ale pewnie jak bedzie się zanosić na premierę 3 serii to nadrobię zaległości. Will Graham jest konsultantem FBI. Jego praca polega na analizowaniu umysłów seryjnych morderców. Uważa swoja umiejętność za przekleństwo i nie umie sobie z nią poradzić, dlatego trafia pod opiekę dr. Hannibala Lecter'a, który ukrywa wielką tajemnicę. Baaaardzo fajny serial kryminalny, naprawdę warty obejrzenia.


Dwie spłukane dziewczyny- zdecydowanie jeden z moich najwiekszych faworytów! Max, mistrzyni ciętej riposty pracująca w małym barze w Nowym Jorku pewnego dnia przyjmuje pod swój dach Caroline- dziewczyne, której zycie dosłownie rozsypało się, po tym, jak jej ojciec trafił do więzienia. Do tej pory żyła w luksusach, nosiła ubrania najsławniejszych projektantów, mieszkała w wielkim apartamencie i chodziła na imprezy z gwiazdami, jednak teraz jest zmuszona ubierać się w Goodwill (po prostu lumpeks made in JUSEJENDEJ), ciężko pracować i spać na kanapie w cudzym mieszkaniu. Serial jest mega śmieszny i wciągający. Odcinki trwają tylko po 20 minut, więc przelatują jak woda między palcami :c Już 27 października 4 sezon, ja nie mogę się doczekać :D


Breaking bad- ojjj to musi obejrzeć każdy! Walter White jest nauczycielem chemii w liceum, ma nastoletniego syna i żonę, która troche nim pomiata. Pewnego dnia traci przytomonosc i zostaje zabrany do szpitala, gdzie dowiaduje się, że ma raka płuc i niedługo umrze. Chce zostawić po sobie rodzinie jak najlepsze warunki, dlatego postanawia, że zacznie produkcje metamfetaminy razem ze swoim byłym uczniem- Jesse'm Pinkman'em. Producent nazwał ten serial "współczesnym westernem", według mnie to bardzo trafne określenie, ciągle coś się dzieje, a historia wciąga od pierwszego odcinka i naprawdę ciężko się od niej oderwać. Co prawda  Breaking bad zostało ostatecznie zakończone, ale w tym roku planowane jest wydanie spin-offu serialu, który będzie nosił tytuł "Better call Seul". Ja czekam z niecierpliwością i mam nadzieje, że będzie równie ciekawy jak prekursor :D


Chirurdzy- Po prostu grupa młodych ludzi zaczyna staż w szpitalu w Seattle na odziale chirurgii. Serial typowo obyczajowy, więc sama dziwię się, że tak bardzo mi sie spodobał, bo generalnie wole ogladać coś co idzie w kryminał, thriller, ewentualnie fantasy, a tutaj? Praca w szpitalu, operacje, zabiegi, a oprócz tego problemy miłosne i egzystencjalne studentów. Mamy tu typowego przystojniaka, ciemnoskórego twardziela, niezdarnego frajera, zawziętą azjatkę, ładną blondynkę, aroganckiego dupka i zwykła dziewczynę, która żyje w cieniu sławy swojej matki. Powiem szczerze, że nie oglądałam wszystkich sezonów i nie jestem na bieżąco, więc nie do końca wiem co mogę jeszcze napisać. Jeśli są tu jacyś fani seriali, których akcja toczy się w szpitalu, to na pewno do nich trafi.Jest bardzo fajny, ale kiedy zaczęło mi brakować czasu na oglądanie po prostu zapomniałam o tym, że miałam do dokończyć :D


American Horror Story- horror, to tylko ma w nazwie, ale mimo tego warty obejrzenia. Każdy sezon opowiada zupełnie inna historie, rozgrywa się w innym miejscu i innym czasie. Pierwszy sezon to opowieść o "nawiedzonym" domu, do którego wprowadza się rodzina Harmonów, w drugim- który moim skromnym zdaniem jest najlepszy- jest opowiedziana historia szpitala psychiatrycznego Briarcliff i jego rezydentów, między innymi dziennikarki Lany i pracownika stacji benzynowej Kita. Trzecia seria nosi nazwe "Sabat" nie bez powodu, bo najprosciej mówiąc jej tematem są czarownice i to nie byle jakie. 15 października w USA wychodzi 1 odcinek 4 sezonu, który otrzymał nazwę "Freak show" i jak na razie wiadomo o nim tylko tyle, że akcja będzie się rozgrywać w cyrku. No cóż, ja nie zrażam się na starcie, bo w tamtym roku kręciłam nosem kiedy dowiedziałam się, że będzie seria o czarownicach, a okazała się naprawdę całkiem spoko.

Jeden gniewny Charlie- Tytułowy bohater prowadzi terapię dla ludzi, którzy nie panuja nad swoim gniewem. W grupie wsparcia, której spotkania odbywają się w salonie Charliego jest 4 członków- Ed, Lacey, Patrick i Nolan. W trakcie spotkań każdy opowiada coś co przydarzyło mu sie w ostatnim czasie, o ironio- zazwyczaj najdziwniejsze opowiesci wychodzą z ust terapeuty, który czasem sprawia wrażenie jakby zupełnie nie ogarniał swojego życia. Śmieszny, lekki, krótki- idealny na odmóżdżenie, warto obejrzeć w weekend po ciężkim tygodniu, bo można przy nim naprawdę fajnie wyczilować :D


To chyba byłoby na tyle. Mam juz całą listę seriali które czekają na obejrzenie, ale coś nie mogę się za to ostatnio zabrać. Pewnie kiedy zacznę coś ciekawego to dam wam znać w jakimś podsumowaniu miesiąca, bo wątpię, żeby szybko nazbierała mi się jakaś większa grupa do takiego zbiorowego przedstawienia. 

Jakby ktoś się zastanawiał- następny post jak jest w planach to podsumowanie wakacji, które powinno ukazać się jeszcze przed końcem sierpnia. Bądźmy dobrej myśli, ale jeśli coś nie pójdzie zgodnie z moim planem, to dam wam znać na asku. 

Dobra, chyba napisałam wszystko co chciałam. Udostępniam i wracam do sprzątania w pokoju, trzymajcie kciuki, za to zebym skończyla jeszcze dzis xddd
Jołki!


środa, 4 czerwca 2014

NAJLEPSZE ciastka ever.

Jak wspomniałam kilka dni temu, odkryłam przepis na najlepsze ciastka na świecie.
Co jest w nich takiego nadzwyczajnego? Otóż to, że nadają się dla osób, które ćwiczą i chcą odżywiać się zdrowo, ale lubią przyjemnosci. Ponadto są czekoladowe, co na starcie daje im +10 do swagu. I nie, to że są czekoladowe nie sprawia od razu, że są niezdrowe i do niczego się nie nadają, ale o tym na końcu. A teraz.... Przejdźmy do przepisu.

Czego potrzebujesz? (ja wrzucam składniki na oko, ale podam mniej wiecej ilości, zebyście mieli pojęcie jakie mniej więciej powinny byc proporcje)
- ok. 60 ml mleka
- kawałek margaryny, lub masła (nie mam pojęcia ile to gram, wiec powiem, że ja wrzucam "plasterek" ktory ma ok 0,5 cm grubości i jest okej)
- 2 łyżki kakao
- 2 łyżki masła orzechowego
- 3/4 łyżki miodu (w zależności od tego, jak słodkie mają wyjść)
- ok. 200 g płatków owsianych (mogą być całe, albo utarte, ważne, żeby były górskie, a nie błyskawiczne)
- 2 łyzki mąki (pełnoziarnistej, albo pszennej)
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 łyżki sienienia lnianego
- łyżka płatków migdałów
- 1, lub 2 tabliczki gorzkiej czekolady (3 ostatnie pozycje opcjonalnie, jak ich nie bedzie- nie ma tragedii)



Potem sprawa wygląda następująco. Bierzemy mały garnek, lub rondelek i wlewamy do niego mleko, wrzucamy margaryne/masło i czekamy, aż tłuszcz się rozpuści. Wtedy przychodzi czas na miód i kakao, zestawiamy rondelek z gazu i dodajemy masło orzechowe. Oczywiście wszystkie składniki trzeba ze sobą dobrze wymieszać. Powstała masa powinna wyglądać mniej wiecej tak:

Mało zachęcające, wiem.

Kolejnym krokiem jest przygotowanie składników suchych. Do miski wsypujemy płatki owsiane, mąkę, proszek do pieczenia, siemię lniane i płatki migdałów, mieszamy wszystko tak, zeby wszystkie inne składniki były obtoczone w mące. 


Jak można się domyślić teraz wlewamy masę z rondelka do miski i mieszamy wszystko, tak zeby powstało coś na podobieństwo lepkiego ciasta.

Wiem, jeszcze mniej zachęcająco.

No i przychodzi czas na formowanie ciastek. Ja lubie kiedy są duze i spłaszczone, ale mogą być małe i wybrzuszone- to zalezy tylko od tego co kto lubi. U mnie formowanie wygląda następująco: dzielę ciasto na porcje i układam je łyżką na blaszce, a kiedy wszystko jest już rozdzielone lekko wilgotnymi dłońmi formuje ciasteczka. 


Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na ok 15 min i gotowe. 

Teraz najlepsza, ale opcjonalna część, czyli polewanie czekoladą! Zasada z wybieraniem najzdrowszej czekolady jest prosta- im wiecej procent kakao w składzie tym lepiej. Ja najbardziej lubię czekoladę z firmy "wawel", ktora ma go aż 70%, jednak jest dość droga, więc tym razem wybrałam wedla, który teoretycznie też jest dość bogaty w kakao. Rozpuszczam w kąpieli wodnej i polewam ciastka.

Jak zapewnie zauważyliście, do ciastek dodajemy minimalne ilości margaryny i mąki, a cukier zastępujemy miodem.
Mamy tutaj kakao, migdały i gorzką czekoladę, czyli źródło magnezu, który jest niezwykle cenny dla osób trenujących, bo przecież właśnie ten pierwiastek odpowiada za prawidłową pracę mięśni.
Masło orzechowe i siemię lniane zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe, które przyczyniają się do spalania tkanki tłuszczowej, a płatki owsiane to skarbnica błonnika.

To chyba byłoby na tyle. Zachęcam was do przygotowania tej małej przyjemności, naprawdę warto. Najlepsza recenzja? Każdy kto ich spróbuje pyta o przepis :)

czwartek, 29 maja 2014

Podsumowanie maja.

Jołki,
Jak obiecałam wam już dawno temu, dziś przyszedł czas na moje podsumowanie miesiąca. Maj zleciał mi jak z bicza strzelił. Masakra, ciagla nauka do kartkoweczek i sprawdzianikow, przygotowanie prezentacji i straszne nudy na lekcjach, no ale na szczeście to już przeszłość i nie ma co narzekać :D
Nie przedłużam, zaczynajmy!

Na początek trochę rozrywki. W tym miesiącu mega przyjemność sprawiało mi oglądanie 2 kanałów na youtube. 

Pierwszym z nich jest TUBE RAIDERS który wszyscy już pewnie znają i kochają. Jeśli jednak należysz do osób które nie wiedzą co to za kanał- szybki opis. Kanał prowadzą bracia- Adbuster i Scifun, szlajają się po opuszczonych budynkach, bezludnych wyspach i podziemnych bunkrach. W kwietniu wybrali się do Czarnobyla i jak dla mnie filmiki z tej wyprawy są super ciekawe. Jeśli jarają was takie tematy- polecam obczaić, naprawdę warto.





Drugi kanał to totalna nowość (oczywiście dla mnie). Nazwa bezpośrednia, bo po prostu Z DUPY. Tutaj też zapodam krótkim opisem, a co mi tam! Program prowadzony przez "Człowieka Wargę", którego niektórzy z was mogą kojarzyć z "Puk puk to my". Idealne poczucie humoru, mega dystans do siebie, świetny montaż... no i zdupping! Nie znasz? Czas poznać, nie ma co zwlekać!









Ćwiczenia? W maju zdecydowanie ulubione to "body pump" i "zumba", ale o nich pisałam już wcześniej, więc tu się nie zatrzymuję, jednak kiedy jesteśmy już przy temacie zumby mogę przejść do piosenek, bo w tym miesiącu zumba songs towarzyszyły mi praktycznie cały czas! Nie jest to muzyka dla każdego, mi sie podoba, wiec jej słucham. Szczególnie polecam posłuchać SUAVE i TOCA TOCA, ale te druga i tak pewnie wszyscy juz znają.

Oprócz tego trochę normalnej muzyki. Wróciła do mnie zajawka na Lane del Rey i dosłownie gwałciłam jej plytę na spotify. Ulubiona piosenka? Mam aż trzy- CARMENDIET MOUNTAIN DEW i ONCE UPON A DREAM. Lana banana nigdy nie zawodzi!




SERIALE! Na nie zawsze jest dobra pora. W maju? Najwieksza przyjemnosc sprawiało mi czekanie na nowe odcinki "Gry o tron", aczkolwiek zaczęłam następną historię, bo przecież jesli ja nie ogladam jakiegoś serialu to od razu wiadomo, ze coś się dzieje :/ Długo zastanawiałam się co powinnam zacząć, wahałam się między "Arrow", "True detective", "Blacklist" i "The office", a oglądam....."Dwóch i pół". Jak widac, zawsze robię to co mam w planach, niemniej jednak serial- mistrzostwo. Może jestem dziwna, zepsuta, chora na głowę, ale uwielbiam taki humor jaki jest prezentowany w serialach z Charlie'm Sheen'em.
















Nie obejrzałam żadnego filmu wartego uwagi, nad czym ubolewam, wiec piszcie mi jakie fajne horrory mogę obczaić w wolnym czasie.

Wydarzenie ktore pożerało ogromną częśc mojego czasu w maju to koncert w amfiteatrze. Tyyyyyyle przygotowań tylko po to, zeby wystąpić przez 3 minuty i zaśpiewać jedną piosenkę- no cóż, takie jest życie. W sumie w tym miesiacu nie bylo wiele okazji do popisow, ale to najprawdopodobniej zmieni się w czerwcu.



Ulubione ubranie... Mam dwa. Jedno typowo na siłownie, cudo, które odmieniło komfort moich ćwiczeń, a drugie.... po prostu ślicznie wygląda. Pierwsze to oczywiście moje super spodenki sportowe zrobione z siateczki. Są dwustronne, super lekkie, idealnej długości- można w nich spokojnie robic przysiady, bez strachu, że bedzie widać pół tyłka! (dla zaintersowanych- h&m, kolekcja sportowa, ok 70 zł)




Drugie, to oczywiście sukienka, bez tego się u mnie nie obejdzie. Jako, że maj był w tym roku upalny, miałam sporo szans, żeby się w niej pokazać. W moim ulubionym kroju, pięknym kolorze, odpowiedniej długości- czuje, że będzie hitem lata! (new yorker, 40 zł)

W części kosmetycznej musi znaleźć się krem tonujący, którego ostatnio namiętne używam. W sumie to nawet nie wiem, czy można go dostać w Polsce, ale podejrzewam, że nie będzie problemów. Mówię o kremie z firmy Essence, który mam w kolorze "medium to dark skin". Coś tu nie gra, no nie? W okresie jesienno-zimowo-wiosennym jestem dość blada, dlatego myślałam, że nie bedzie mi w ogóle pasował, ale okazało się, że ma bardzo słabe krycie i dobrze stapia się ze skórą, więc jakoś poradziłam sobie z tym problemem. Na gorące dni nie ma nic co sprawdziłoby sie lepiej na mojej skórze.

Z kosmetycznych gadżetów mam coś co polecam każdemu, kto nienawidzi obcinać paznokci. Ja należe do takich osób, zazwsze jak musze je skrocic wole siedziec pol godziny z pilniczkiem niż zrobić to szybko nożyczkami, lub cążkami. Na ogół męczyłam się z pilniczkiem szafirowym, który uważałam zawsze za najlepszy i najostrzejszy, ale jednoczesnie najdelikatniejszy (co troche nie ma sensu). Jakiś czas temu moja mama przyniosła do domu pilniczek szklany i po prostu się w nim zakochałam.... Piłowanie paznokci jeszcze nigdy nie było takie proste i przyjemne!....... Dobra, osiągnełam dno, podniecam się pilniczkiem do paznokci. Brawo Aga!




Zapomniałam wcześniej o czymś do jedzenia, więc dodamy to szybko tutaj. Arbuz i ciastka owsiane. Arbuza nie musze chyba uzasadniać, z ciastkami sytuacja jest juz troche bardziej skomplikowana, bo od kiedy pamietam- zawsze mowiłam, że nienawidze ciastek owsianych. Kilka tygodni temu kupiłam paczkę płatków owsianych, bo miałam zamiar eksperymentować z owsiankami, ale plan nie do końca się udał, a płatki zostały. Wpadłam na genialny pomysł, którego nota bene pozazdrościłby sam pomysłowy Dobromir, i upiekłam PYSZNE ciastka czekoladowe. Na dniach mam zamiar podzielić się z wami przepisem, bo są naprawde cudowne i każdy kto ich probuje pyta jak je zrobić, a idzie to naprawdę szybko. Jedynym minusem jest to, że potrzeba do nich sporo składników, ale czego nie robi się dla takiej przyjemności?! :3


 To chyba na tyle. Jestem prawie pewna, że zapomniałam o czymś, o czym chciałam napisać, ale coż, nie przedłużam już. Posty u mnie i tak raz na sto lat, więc nie ma co sie dłużej zastanawiać. Ja idę się myć i spać, wam życzę dobrej nocy, albo miłego dnia- to juz wybierzcie sami, w zależności od tego w jakiej porze czytacie. Papatki :*