sobota, 26 kwietnia 2014

Otwieramy sezon ciężkiej pracy!

Hejka hej!
Sobota, piękny dzień, testy napisane, ciśnienie zeszło :)
Długo zastanawiałam się, co powinnam dziś napisać i stwierdziłam, że przyszedł czas, żeby zabrać się ostro do roboty. Nie mogę już dłużej używać wymówki "mam dużo roboty, bo testy"- niestety, bo było to naprawdę wygodne.

Nie będę nikomu mydlić oczu- przez zimę trochę się zapuściłam. Nie mówię tu o kondycji, bo ta sie dobrze trzyma- jednak mimo wszystko nie można powiedzieć, że przez ten czas sie opieprzałam, po prostu nie robiłam wystarczająco dużo. Na moje szczęście przyszła wiosna i dała mi nową motywację. Żeby mogła się udzielić też wam, zapodaję kilka fotek, może przyniosą lepsze efekty niż moje opowieści :D



Do wakacji jeszcze tylko 62 dni, czyli równo 2 miesiące. W tamtym roku udowdniłam sobie, że w tyle czasu da się zrobić naprawdę dużo, dlatego liczę, że w tym roku powtórzę swój sukces i kolejne 7 kg pójdzie w niepamięć, tylko tym razem może uda się wyrobić jeszcze przed wolnością :D

Jak się za to zabiorę? Mam już plan, ale nie wiem co z tego wyjdzie. W moim przypadku kluczem jest organizacja.

Mam wielką słabość do popołudniowych drzemek, które niszczą mi harmonogram i przez nie często rezygnuję z siłowni. Główną przyczyną tego problemu jest fakt, iż jestem nocnym markiem i codziennie siedzę do późna, nie wysypiam się, a potem nie mam na nic siły. Co z tym zrobię? Zmuszę się do wcześniejszego chodzenia spać. 22 byłaby w moim przypadku zbyt dużym hardcorem, ale myślę, że 23 będzie spoko. Oczywiście mówię teraz o dniach szkolnych, w ktore wstaję ok.7, w weekendy nie będę się przecież tak szybko zwijać :D



Moim drugim problemem jest brak systematyczności. Szczerze mówiąc, dziwię się sama sobie, że ćwiczę juz prawie rok i jeszcze się nie poddałam, bo zawsze wydawało mi się, że mam strasznie słomiany zapał. Jednak ćwiczenia to nie wszystko. Niejednokrotnie pisałam tu tez o pielęgnacji ciała i walce z rozstępami, oraz cellulitem. UUUU w tym jestem MEGA systematyczna... przez tydzien.... a potem jakoś wszystko umiera. Co z tym zrobię? NIE MAM ZIELONEGO POJĘCIA :c Macie jakis pomysł, co zrobić, żeby nie pomijać tej czynności przed snem? jeśli tak, piszcie na dole. Jestem zdesperowana, myslalam juz nawet o pisaniu karteczek, albo właczeniu przypomnienia w telefonie :/


Odległość mojego domu od siłowni w końcu przestała być problemem, gdyż mogę ją szybko i sprawnie pokonać na rowerku, jeśli mam problem ze znalezieniem autobusu. W końcu pozwala mi na to pogoda, z czego cieszę się niezmiernie. Jak wszyscy wiedzą, rower to moje zbawienie!


No i najważniejsze. Mój plan ćwiczeń na najbliższy czas. Myślę, że za jakieś 3 tygodnie go zmienię, bo podejrzewam, że do tego czasu mi się znudzi, ale trzeba od czegoś zacząć. Ostatnimi czasy stałam się wielką fanką zajęć "body pump", więc będę na nie uczęszczać chociaż raz w tygodniu, nie wiem jeszcze w jaki dzień, ale mam do wyboru poniedziałek, wtorek i czwartek, więc powinno się udać. Oprócz tego oczywiście bieganie. Chciałabym codziennie zaliczyć przynajmniej 2 km, ale wiem, że tego na pewno nie wypełnię, więc umówmy się na 4 razy w tygodniu, ale na różne dystanse. Ja chyba najbardziej lubię albo 40 min-5 km, albo 12 min-2 km, więc będę je ze sobą mieszać w zależności na co będę miała ochotę danego dnia. Chodzenie na siłownie tylko po to, żeby pobiegać chwilę na bieżni mija się z celem, oczywiście kiedy juz tam będę nie zamierzam się migać od ćwiczeń siłowych. Mam zamiar skupić się na brzuchu i pośladkach. Nogi zostawiam w spokoju, bo bieganie i tak strasznie rozbudowuje mięśnie. Piątek wieczór należy do zumby i niech tak zostanie. Podsumowując- 1 dzień body pump, 1 dzień zumba, 4 dni biegania i samotnych ćwiczeń- to razem 6 dni. Postanowiłam, że jeden dzień zostawiam dla mojej kochanej Mel b i hula-hop. Wiem, że zaraz zacznie się walka o oceny w szkole i nie będę mogła codziennie być na siłowni, dlatego wybieram też wariant, dzięki któremu będę mogła coś ze sobą zrobić bez wychodzenia z domu. 


To co właśnie opisałam nazywam swoim wyzwaniem. Możecie je podjać razem ze mną, według mojego programu, albo stworzyć swój, który będzie wam bardziej odpowiadał. Nie ważne co będziecie robić- ważne, że się ruszycie! Przyszedł czas, żeby otrząsnąć się po zimie i świętach, jeśli zaczniemy teraz, wyrobimy się na czas!

Liczę na was, mam nadzieję, że wy też dostałyście kopa przez tę piękną pogodę i że nie będę sama!
Miłego weekendu, ja się pakuję i lecę na trening, nie ma co tracic czasu :D

piątek, 18 kwietnia 2014

Jak przygotować się do pierwszej wizyty na siłowni #2

Dobra, teraz kontynuujmy poprzedni post.
Co zabrać ze sobą na siłownie? Przede wszystkim jakieś ubranie do ćwiczeń. Zacznijmy od jego najważniejszej części- butów.

Najpierw to czego osobiście nie polecam. Trampki nie są dobrym obuwiem do ćwiczeń. Mają bardzo grubą, twardą i nieplastyczną podeszwę. Ponadto nie są ani troche wyprofilowane w środku, słabo amoryzują uderzenia o podłoże. Podsumowując: trampkom mówimy zdecydowane nie.

Teraz 3 typy butów, które świetnie nadają się do fitnessu, cwiczen cardio takich jak bieganie, jazda na rowerku, jak i do typowych siłówek.

Pierwsze typ to buty z podeszwa wypelniona powietrzem. Ja mam tutaj znane wszystkim Air max'y 90, ale z tego co się orientuje reebok też produkuje buty takiego typu. Fajna amortyzacja, podeszwa jest świetnie wyprofilowana do biegania, jednak one jakoś nie skradły mojego serca. Uważam, że lepiej sprawdzają się do użytkowania codziennego.

Drugie mają podeszwę wykonana z pianki. Tutaj akurat Nike Steady IX- moje ulubione buty na siłownie. Czemu akurat te? Są idealnie dopasowane do mojej stopy, nie ruszają się podczas biegania, w miarę elastyczne, ale nie przesadnie. Nie umiem tego opisać, ale czuje się w nich mega komfortowo i pasuja mi jak  żadne inne.

Trzecie to buty z Lidla, które mają podeszwę złożoną z 3 warstw, miedzy innymi warstwy żelowej. Kupiłam je już jakiś czas temu i używam ich dość rzadko. Są bardzo wygodne, elastyczne, w miare dopasowane... W sumie mają wszystko czego potrzebuję od butów do ćwiczeń... Myślę, że nie noszę ich po prostu dlatego, że znalazłam już swoich ulubieńców.

Okej, myślę, że buty możemy już odznaczyć z listy. Teraz może przejdźmy do spodni i bluzek. Generalnie- możecie ubrać tak naprawdę wszystko, ważne żeby było wam wygodnie.

Mimo wszystko, jeśli mówimy o górnej część ubioru, ja odradziłabym wszelkie bluzki z rękawem długim, bądź 3/4. Dlaczego? Na siłowni jest gorąco jak w piecu, w długim rękawie można się ugotować!


Nie przesadzajcie też w drugą stronę. Jest gorąco-ok, ale to nie znaczy ze trzeba ćwiczyć w samym topie :)

Co zatem będzie dobre? Wszystkie bluzki na ramiączkach i z krótkim rękawem. Pierwszą- różową kupiłam w h&m za 10 zł, nie mam pojęcia skąd pochodzi druga, wiem tylko, że jest zrobiona z idealnego materiału, który świetnie przepuszcza powietrze.






Myślę, że spodnie nie są dla nikogo problemem, możecie ubrać jakie tylko macie ochotę- krótkie, długie, obcisłe, luźne, to zależy od was. Ja najbardziej lubie szerokie dresy, ale jest w nich naprawdę gorąco, dlatego zainwestowałam gruby hajs(30 zl) w legginsy do ćwiczeń z Biedronki. Może nie jest to idealne rozwiązanie dla osób z takimi nogami jak moje, ale na silowni 3/4 kobiet się tak nosi i nikt nie zwraca na to uwagi. (dresy h&m ok 50 zl)













Do tego wszystkiego przydałoby się też mieć stanik sportowy, ja mam 2, oba z kapphala, ale z tego co wiem w h&m też są spoko i nie sa za drogie.








Jeśli chodzi o ubranie- myślę, że temat jest wyczerpany.

Teraz pytanie, co zabrać ze sobą? Wg mnie niezbędnik na siłownie składa się z małego ręczniczka, którym możecie sobie wycierać twarz, lub położyć go na macie podczas zajęć, butelki wody- chyba nie muszę mówić czemu, telefonu i słuchawek, bo po prostu lubie słuchać swojej muzyki podczas biegania, ta która leci na sali nie zawsze do mnie trafia.


Ja chodzę na siłownie wieczorem, więc nie myje się tam. Nie odczuwam potrzeby, żeby robić to tam, skoro za 15 min będę mogła zrobić to w domu, jednak jeśli wy macie na to ochotę oczywistą sprawą jest, że powinniście wziąć też większy ręcznik i jakiś żel pod prysznic.

To chyba byłoby na tyle, jeśli macie jeszcze jakieś pytania- piszcie na dole. Przepraszam, że tak długo zbierałam sie do publikacji tego posta, ale byłam pewna, że zostało mi jeszcze strasznie duzo do napisania, a kiedy dziś tu weszłam okazało się, że brakuje jednego zdjęcia i zakończenia :/

5 dni do egzaminów.... trzymajcie za mnie kciuki, mam nadzieję, że dam radę :D

Tymczasem życzę wam wesołych świąt, najedzcie się w niedziele na drugą połowę roku! (oczywiście na pierwszą najedliśmy się w wigilię :D). Buźka :*