Sobota, piękny dzień, testy napisane, ciśnienie zeszło :)
Długo zastanawiałam się, co powinnam dziś napisać i stwierdziłam, że przyszedł czas, żeby zabrać się ostro do roboty. Nie mogę już dłużej używać wymówki "mam dużo roboty, bo testy"- niestety, bo było to naprawdę wygodne.
Nie będę nikomu mydlić oczu- przez zimę trochę się zapuściłam. Nie mówię tu o kondycji, bo ta sie dobrze trzyma- jednak mimo wszystko nie można powiedzieć, że przez ten czas sie opieprzałam, po prostu nie robiłam wystarczająco dużo. Na moje szczęście przyszła wiosna i dała mi nową motywację. Żeby mogła się udzielić też wam, zapodaję kilka fotek, może przyniosą lepsze efekty niż moje opowieści :D
Do wakacji jeszcze tylko 62 dni, czyli równo 2 miesiące. W tamtym roku udowdniłam sobie, że w tyle czasu da się zrobić naprawdę dużo, dlatego liczę, że w tym roku powtórzę swój sukces i kolejne 7 kg pójdzie w niepamięć, tylko tym razem może uda się wyrobić jeszcze przed wolnością :D
Jak się za to zabiorę? Mam już plan, ale nie wiem co z tego wyjdzie. W moim przypadku kluczem jest organizacja.
Mam wielką słabość do popołudniowych drzemek, które niszczą mi harmonogram i przez nie często rezygnuję z siłowni. Główną przyczyną tego problemu jest fakt, iż jestem nocnym markiem i codziennie siedzę do późna, nie wysypiam się, a potem nie mam na nic siły. Co z tym zrobię? Zmuszę się do wcześniejszego chodzenia spać. 22 byłaby w moim przypadku zbyt dużym hardcorem, ale myślę, że 23 będzie spoko. Oczywiście mówię teraz o dniach szkolnych, w ktore wstaję ok.7, w weekendy nie będę się przecież tak szybko zwijać :D
Moim drugim problemem jest brak systematyczności. Szczerze mówiąc, dziwię się sama sobie, że ćwiczę juz prawie rok i jeszcze się nie poddałam, bo zawsze wydawało mi się, że mam strasznie słomiany zapał. Jednak ćwiczenia to nie wszystko. Niejednokrotnie pisałam tu tez o pielęgnacji ciała i walce z rozstępami, oraz cellulitem. UUUU w tym jestem MEGA systematyczna... przez tydzien.... a potem jakoś wszystko umiera. Co z tym zrobię? NIE MAM ZIELONEGO POJĘCIA :c Macie jakis pomysł, co zrobić, żeby nie pomijać tej czynności przed snem? jeśli tak, piszcie na dole. Jestem zdesperowana, myslalam juz nawet o pisaniu karteczek, albo właczeniu przypomnienia w telefonie :/
Odległość mojego domu od siłowni w końcu przestała być problemem, gdyż mogę ją szybko i sprawnie pokonać na rowerku, jeśli mam problem ze znalezieniem autobusu. W końcu pozwala mi na to pogoda, z czego cieszę się niezmiernie. Jak wszyscy wiedzą, rower to moje zbawienie!
Nie będę nikomu mydlić oczu- przez zimę trochę się zapuściłam. Nie mówię tu o kondycji, bo ta sie dobrze trzyma- jednak mimo wszystko nie można powiedzieć, że przez ten czas sie opieprzałam, po prostu nie robiłam wystarczająco dużo. Na moje szczęście przyszła wiosna i dała mi nową motywację. Żeby mogła się udzielić też wam, zapodaję kilka fotek, może przyniosą lepsze efekty niż moje opowieści :D
Do wakacji jeszcze tylko 62 dni, czyli równo 2 miesiące. W tamtym roku udowdniłam sobie, że w tyle czasu da się zrobić naprawdę dużo, dlatego liczę, że w tym roku powtórzę swój sukces i kolejne 7 kg pójdzie w niepamięć, tylko tym razem może uda się wyrobić jeszcze przed wolnością :D
Jak się za to zabiorę? Mam już plan, ale nie wiem co z tego wyjdzie. W moim przypadku kluczem jest organizacja.
Mam wielką słabość do popołudniowych drzemek, które niszczą mi harmonogram i przez nie często rezygnuję z siłowni. Główną przyczyną tego problemu jest fakt, iż jestem nocnym markiem i codziennie siedzę do późna, nie wysypiam się, a potem nie mam na nic siły. Co z tym zrobię? Zmuszę się do wcześniejszego chodzenia spać. 22 byłaby w moim przypadku zbyt dużym hardcorem, ale myślę, że 23 będzie spoko. Oczywiście mówię teraz o dniach szkolnych, w ktore wstaję ok.7, w weekendy nie będę się przecież tak szybko zwijać :D
Moim drugim problemem jest brak systematyczności. Szczerze mówiąc, dziwię się sama sobie, że ćwiczę juz prawie rok i jeszcze się nie poddałam, bo zawsze wydawało mi się, że mam strasznie słomiany zapał. Jednak ćwiczenia to nie wszystko. Niejednokrotnie pisałam tu tez o pielęgnacji ciała i walce z rozstępami, oraz cellulitem. UUUU w tym jestem MEGA systematyczna... przez tydzien.... a potem jakoś wszystko umiera. Co z tym zrobię? NIE MAM ZIELONEGO POJĘCIA :c Macie jakis pomysł, co zrobić, żeby nie pomijać tej czynności przed snem? jeśli tak, piszcie na dole. Jestem zdesperowana, myslalam juz nawet o pisaniu karteczek, albo właczeniu przypomnienia w telefonie :/
Odległość mojego domu od siłowni w końcu przestała być problemem, gdyż mogę ją szybko i sprawnie pokonać na rowerku, jeśli mam problem ze znalezieniem autobusu. W końcu pozwala mi na to pogoda, z czego cieszę się niezmiernie. Jak wszyscy wiedzą, rower to moje zbawienie!
No i najważniejsze. Mój plan ćwiczeń na najbliższy czas. Myślę, że za jakieś 3 tygodnie go zmienię, bo podejrzewam, że do tego czasu mi się znudzi, ale trzeba od czegoś zacząć. Ostatnimi czasy stałam się wielką fanką zajęć "body pump", więc będę na nie uczęszczać chociaż raz w tygodniu, nie wiem jeszcze w jaki dzień, ale mam do wyboru poniedziałek, wtorek i czwartek, więc powinno się udać. Oprócz tego oczywiście bieganie. Chciałabym codziennie zaliczyć przynajmniej 2 km, ale wiem, że tego na pewno nie wypełnię, więc umówmy się na 4 razy w tygodniu, ale na różne dystanse. Ja chyba najbardziej lubię albo 40 min-5 km, albo 12 min-2 km, więc będę je ze sobą mieszać w zależności na co będę miała ochotę danego dnia. Chodzenie na siłownie tylko po to, żeby pobiegać chwilę na bieżni mija się z celem, oczywiście kiedy juz tam będę nie zamierzam się migać od ćwiczeń siłowych. Mam zamiar skupić się na brzuchu i pośladkach. Nogi zostawiam w spokoju, bo bieganie i tak strasznie rozbudowuje mięśnie. Piątek wieczór należy do zumby i niech tak zostanie. Podsumowując- 1 dzień body pump, 1 dzień zumba, 4 dni biegania i samotnych ćwiczeń- to razem 6 dni. Postanowiłam, że jeden dzień zostawiam dla mojej kochanej Mel b i hula-hop. Wiem, że zaraz zacznie się walka o oceny w szkole i nie będę mogła codziennie być na siłowni, dlatego wybieram też wariant, dzięki któremu będę mogła coś ze sobą zrobić bez wychodzenia z domu.
To co właśnie opisałam nazywam swoim wyzwaniem. Możecie je podjać razem ze mną, według mojego programu, albo stworzyć swój, który będzie wam bardziej odpowiadał. Nie ważne co będziecie robić- ważne, że się ruszycie! Przyszedł czas, żeby otrząsnąć się po zimie i świętach, jeśli zaczniemy teraz, wyrobimy się na czas!
Liczę na was, mam nadzieję, że wy też dostałyście kopa przez tę piękną pogodę i że nie będę sama!
Miłego weekendu, ja się pakuję i lecę na trening, nie ma co tracic czasu :D